Wysokie ceny mieszkań zachęcają do budowy własnego domu. Już z pobieżnych kalkulacji wynika, że koszt wybudowania metra kwadratowego domu w dużych aglomeracjach jest 2-krotnie niższy niż kupionego od developera nowego mieszkania. Wystarczy kupić działkę, wybrać odpowiedni projekt, znaleźć wykonawcę i... gotowe.
Tego typu uproszczone myślenie cechuje bardzo dużą grupę inwestorów indywidualnych. W pogoni za niską ceną decydują się na skorzystanie z rynkowych „okazji" nie zdając sobie sprawy, że za poczynione dziś oszczędności życie wystawi im gorzki rachunek. Stare przysłowie mówi, że człowiek uczy się na błędach, ale te zrobione przy budowie domu mają znacznie inny wymiar niż zakup tanich butów, spodni, kosmetyków, wędlin.
Nieświeża wędlina spowoduje problemy po paru godzinach, złe materiały budowlane poparte fatalną robocizną mogą zrujnować dorobek życia po kilku latach, a zegar tyka nieubłaganie... Co pewien czas media informują nas o groźnych wypadkach spowodowanych zawaleniem się podwieszanych sufitów, zerwanych przez wiatr dachach. To jednak tylko spektakularne zdarzenia, codzienność jest bardziej spokojna, ale nie mniej groźna. Tym, którzy nie pamiętają cen materiałów z końca lat 90-tych przypominam kilka - pustak MAX - 2,60 zł/szt. (dziś 2,00 zł), okno PCV 150x150 cm - 650 zł (dziś 480 zł), płyta gipsowo- kartonowa 7,20 zł/m2 (dziś 5,50 zł), klej mrozoodporny do płytek 34 zł/25 kg (dziś 30 zł/ 25 kg). Do wyprodukowania każdego z tych materiałów potrzeba komponentów, z których większość w ciągu minionych lat podrożała w sposób istotny. Potrzeba energii elektrycznej, która podrożała o prawie 100%, transportu (ropa ponad 120%!), nie mówiąc już o 16% różnicy w podatku VAT! Spróbujmy poznać mechanizm tego fenomenu, odpowiedzieć na pytanie dlaczego materiały są tańsze, a mieszkania coraz droższe i spokojnie zastanowić się kto i dlaczego manipuluje rynkiem budowlanym?
W ciągu ostatnich 15 lat ziemia pod budowę domów podrożała średnio o ponad 100%. Obecnie w wielu miejscach Polski wciąż brakuje planów zagospodarowania przestrzennego, więc teren pozwalający starać się o pozwolenie na budowę (posiadający WZiZT) odpowiednio kosztuje. Śmiało można stwierdzić, iż działki budowlane są obecnie bardzo mocno przeszacowane w stosunku do ich rzeczywistej wartości. O ile? Do 50%!
Inwestor, który już w początkowej fazie inwestycji musi zapłacić za działkę i dozbrojenie terenu o wiele więcej niż zamierzał, będzie musiał szukać oszczędności w materiałach budowlanych i te oszczędności znajdzie...
Bo na rynku konkurencja jest ogromna. Składy budowlane zmuszone do walki z budowlanymi marketami decydują się na kilkuprocentową marżę, oferują bezpłatny transport po to by przetrwać. Wiedzą ,iż klient nie chce, lub nie potrafi przyjąć do wiadomości, że większość sieci handlowych wymuszając na producentach bardzo niskie ceny zmusza ich jednocześnie do dokonywania zmian składników i technologii. „Odchudzenie" materiału bardzo korzystnie wpływa na cenę, fatalnie na jakość. W pogoni za atrakcyjną ceną wielu producentów nie tylko godzi się na te praktyki, ale coraz chętniej dostosowuje technologie do wymogów rynkowych. Wiedzą doskonale, że na rynku materiałów budowlanych słowo „jakość" ma znacznie mniejszą wartość od słowa „cena"...
Bo inwestorzy wciąż dysponują bardzo małą wiedzą o materiałach budowlanych, o markach, o producentach. Słowa „okno", „dachówka", „cegła" kojarzą się najczęściej z wyrobem, a nie konkretnym producentem. To tak jakby wejść do salonu motoryzacyjnego z kilkunastoma markami samochodów i poprosić o samochód, a na pytanie o markę odpowiedzieć: „najtańszy", dziwiąc się później, że nie zaoferowano nam najlepszego modelu. Klienci salonów motoryzacyjnych doskonale orientują się w markach i cenach dlatego dokonują wyboru swego samochodu z dużą świadomością - pytają o parametry, koszty użytkowania, gwarancje. Inwestorzy budowlani nie przywiązując wagi do wyboru materiału budowlanego (sumaryczny koszt materiału na ściany, dach i okna w przeciętnym domu jest wyższy niż średniej klasy samochodu!) bardzo ryzykują - pomyłka może nieść za sobą znacznie większe konsekwencje niż w przypadku samochodu. Samochód zmieniamy co kilka lat, dom najczęściej to wybór na całe życie. Koszt budowy, eksploatacji i remontu przeciętnego domu jest również znacznie wyższy niż przeciętnego samochodu...
Wyboru sprawdzonych i dobrych materiałów budowlanych nie ułatwiają nam producenci, którzy bardzo często, w wyniku fuzji koncernów, zmieniają nazwy swoich firm, a w ślad za tym produktów wypromowanych i bardzo dobrze funkcjonujących w świadomości inwestora. W ciągu ostatnich kilku lat „zniknęły", lub powoli znikają tak znane i kojarzone z wysoką jakością marki jak: „Bayosan","Nida Gips" „Optiroc"„Wiekor" „Ruppceramika". Najczęściej funkcjonują one pod marką nowych właścicieli, może bardziej znanych w świecie, ale niekoniecznie w Polsce. Widać uznali oni, iż polski inwestor budowlany w markach produktów orientuje się słabo i nie jest do żadnej szczególnie przywiązany.
Taka postawa koncernów jest na rękę producentom małym, nieznanym i nierzetelnym. Ich rozumowanie jest proste - produkować i sprzedawać tanio, nie przejmować się technologią i atestami, dawać długie gwarancje bez konieczności ich dotrzymywania. Gdy rynek zniechęci się do produktu, szybko zmienić nazwę i wypromować nowy. W wyniku takiego działania rynek materiałów budowlanych zalewa cała masa towarów „budowlano-podobnych" nie spełniających żadnych norm - pustak ceramiczny, który łatwo rozbić pięścią w drobny pył, folia meblowa zamiast dachowej, beton z domieszką popiołu zamiast cementu. Okno PCV bez zbrojenia stalowego w środku... Moda na materiały typu „light" (odchudzone) święci obecnie na naszym rynku prawdziwe tryumfy...
Niestety, nie oszukujmy się iż w najbliższym czasie wiele się zmieni - bez poprawy stopnia zamożności społeczeństwa nie ma większych szans na poprawę jego stanu świadomości. W tym przypadku stara marksistowska zasada, iż „byt określa świadomość" jest wiecznie żywa. Jeżeli inwestor wierzy, że w innych branżach jest oszukiwany na jakości, a tylko w budownictwie trafiają się same okazje to trudno oczekiwać, iż importer, producent, handlowiec za wszelką cenę będą starali się wyprowadzać go z błędu ponieważ każdy z nich stara się zarobić, by na tym trudnym rynku przetrwać. Tym, którzy wolą jednak materiały budowlane od budowlano-podobnych możemy poradzić, aby do kalkulacji swoich przyszłych domów dodali 15-20% więcej niż wyliczy im kalkulator i podpowie serce. Niech zapytają o prawdziwe koszty nie sprzedawcy w sklepie, nie architekta, lub redaktora w gazecie, ale tych co budowali. Jeżeli nie uda im się wygospodarować pieniędzy powinni budować mniejszy dom, lub kupić mniejszą działkę.
Pamiętajmy też, że tak jak najtańszy towar nie musi być dobry, tak najdroższy nie musi być najlepszy - sprawdźmy referencję producenta i handlowca - to ile lat istnieją na rynku, z kim współpracują, jaki jest poziom obsługi i wiedzy pracowników. Do tego nie potrzeba gospodarczych wywiadowni - wiadomości znajdziemy w prasie, internecie, u znajomych, którzy budowali, u zaprzyjaźnionych fachowców. Tylko wtedy odchudzimy swój portfel, nie odchudzając wymarzonego domu...
Artur Krochmal
Akademia DobreBudowanie.pl